fbpx

Często słyszę od ludzi, że nie radzą sobie. Nie radzą sobie z emocjami, z myślami, z gonitwą myśli, ze stresem. Nie radzą sobie w życiu, mają za mało czasu. Przyznam szczerze, że taka postawa jakiś czas temu była typowa również dla mnie. A byłem tak bardzo pochłonięty strumieniem tegoż poglądu, że nie mogłem nic wymyślić i mocno wierzyłem, że to prawda.

Dziś patrzę z innej perspektywy, i aby zrozumieć dostatecznie co oznacza stwierdzenie “NIE RADZĘ SOBIE” potrzebowałem wyjść z pewnego schematu myślowego z jakim identyfikuje się mój umysł i spojrzeć na temat szerzej.  Zadałem więc sobie pytanie co oznacza “RADZĘ SOBIE”? Najprościej było dopasować to pytanie do siebie samego i spojrzeć na nie z perspektywy czasu, z perspektywy procesu zmiany, rozwoju.

Dotarłem do pytań pomocniczych. Kiedy czuję, że radzę sobie ze swoim życiem, a kiedy czuję, że radzę sobie z trudnymi emocjami? Czy istnieje jakiś ideał radzenia sobie? Czy możemy przyjąć jakiś wzorzec radzenia sobie i kierować się nim? W mojej uprzedniej perspektywie wybrzmiewało echo głosów najbliższych osób – rodziny, znajomych, nauczycieli. Głosy typu – to nie, to zostaw; źle; tego nie rób; to nie dobrze; nie mazgaj się, chłopcy nie płaczą; nie smuć się; grzeczne dzieci tak nie robią; Jasiu jakoś potrafi; znów to samo?!. Wszystkie te dyrektywne głosy wyryły we mnie głębokie poczucie jakobym był niedopasowany do rzeczywistości, do ludzi, do otoczenia dlatego muszę kierować się ocenami innych, a nie swoimi wyborami. W rzeczy samej na podstawie obserwacji innych wytworzyłem wyimaginowane wzorce radzenia sobie. Potrzeba oceny zewnętrznej zamieniła się w samo badający i analizujący odchylenia od normy głos wewnętrzny, który miał mnie dopasować do rzeczonego wzorca.

Ślepa uliczka wzorców

Rozmawiając z ludźmi zauważam podobieństwo ich doświadczeń do moich. Wszyscy mieli w dzieciństwie jakieś sytuacje, w których odczuli, że ich potrzeba bycia, oraz sposób wyrażanie siebie nie była akceptowana. Wszyscy oni głęboko odczuli potrzebę zmiany i dopasowania się do…., no właśnie do czego?

Niekończący ciąg oczekiwań, ocen, nakazów wytwarza automatyczne mechanizmy obronne, mające na celu dopasować nas do tych oczekiwań, i chronić przed kolejnym zranieniem naszej wrażliwości. I jest to niestety norma na całym świecie. Ale nie tylko doświadczenia z dzieciństwa mają wpływ na powstawanie wzorców. Od transformacji z lat 90tych XX w. wpadliśmy w Polsce w świat zewnętrznie nadawanych wzorców. Media, korporacje, instytucje, organizacje, reklamodawcy wciąż budują niezliczone wzorce, wpajając nam nowe potrzeby konsumpcyjne, zachowania, sposób bycia i życia, co według nich koniecznie musimy realizować. Musimy!

Wachlarz wzorców jest ogromny i każdy może sobie coś znaleźć. Henry Ford, Józef Piłsudski, Winston Churchil, Steve Jobs, Ray Kroc, Andre Agassi, Robert Lewandowski, Jan Paweł II, Dalailama, Tadeusz Rydzyk, proboszcz parafii, radny miasta, prezes. Można by tak mnożyć bez końca. Część z tych osób w ogóle do mnie nie przemawia, ale nie o tym mowa kogo lubię, a kogo nie. Wszyscy oni są dla kogoś wzorem do naśladowania. Patrzymy na ich twarze, na ich wyrywki z życia i wczytujemy te piękne uśmiechy, lekkość życia, sukcesy w biznesie w sporcie, doświadczenia i przeżycia duchowe jako swego rodzaju ideały.

Już na podstawie samego obrazu, nie znając wysiłku, budulca i całości tego obrazu, wytwarza się w nas wizja radzenia sobie – wzorzec. Porównując się do takich obrazów i ideałów zawsze zauważymy jakąś niezgodność pomiędzy sobą w tej chwili, a sobą w stanie ideału. Takie niedopasowanie może wytworzyć poczucie bycia niewystarczającym i konieczności naprawiania siebie oraz nieradzenia sobie.

Nieradzenie sobie z emocjami

Z perspektywy ideału musi coś nastąpić, coś się w nas zmienić, by poczuć, że radzimy sobie. Może też pojawić się poczucie, że radzenie sobie z emocjami, szczególnie tymi trudnymi to być może ich nie posiadanie lub umiejętność eliminowania. W końcu widujemy naszych wzorcowych protoplastów elegancko ubranych, dobrze zarabiających, posiadających piękną posiadłość i dom, samochód albo i dwa, jacht, i wiecznie pozostający na twarzy uśmiech. Tak więc albo nie doświadczają trudnych emocji albo potrafią je zwalczyć. I chyba tak wyobrażamy sobie radzenie sobie z emocjami.  Zauważam u ludzi, z którymi rozmawiam swego rodzaju żal do siebie, że odczuwają smutek, strach, gniew czy inne trudne emocje, które cywilizacyjnie tak łatwo nazwaliśmy NEGATYWNYMI. Wnioskuję, że mają poczucie, iż odczuwając “negatywne emocje” coś jest z nimi nie tak, stąd twierdzą, że sobie nie radzą. “Smucę się, więc nie radzę sobie ze smutkiem”. “Jestem zły, zaciskam pięści i szczęki, nie radzę sobie ze złością”.

Taki stały, nawykowy zwrot życiowy na wyimaginowany ideał, zamiast do wewnątrz siebie, daje nieustannie jasny komunikat dla umysłu – niedopasowanie i konieczność naprawiania siebie, nakręcając tryb działania. Nasza cywilizacja potraktowała tę część ludzkiego życia ludzkiego jako coś mniej normalnego, z czym należy walczyć i koniecznie się pozbyć. W stanie ciągłego poczucia, że wciąż dotykają nas “negatywne” emocje, i że wciąż z tego powodu mamy wiele do poprawy w sobie, by dopasować się do ideału, oznaczać może tylko jedno – “NIE RADZĘ SOBIE”.

Ciekawy paradoks polega na tym, że dopiero gdy zaakceptuję siebie takim jakim jestem, otwiera się przede mną możliwość zmiany. (Carl Rogers)

Radzisz sobie lepiej niż myślisz

W takim wypadku będziemy odpychać trudne sytuacje, trudne emocje, myśli – siebie.  Będziemy walczyć z tym co się przejawia, będziemy szarpać się z emocjami, tylko dlatego, że w naszym mniemaniu są objawem nieradzenia sobie i wykraczają poza normę. Ta walka i szarpanina po pierwsze całkowicie pochłania naszą energię życiową, a po drugie nie pozwala zatrzymać się na chwilę i spojrzeć w głąb siebie. A chwila zatrzymania jest nieodzowna, by zauważyć, że w gruncie rzeczy wszystko co robimy, wszystko co czujemy jest efektem tego, że właśnie sobie radzimy w życiu.

Wszystkie nasze emocje, wszystkie nasze mechanizmy obronne są sposobem naszego radzenia sobie w życiu. Żal, niepokój, smutek, gniew, oraz to jak długo je przeżywamy są wynikiem naszych życiowych doświadczeń i jest naszą osobistą, wewnętrzną reakcją na jakąś sytuację. Możemy wpływać na natężenie i długość naszych reakcji, oraz być ich świadomymi tylko przez zmianę życiowego zwrotu na ideał z zewnętrznego ku ideałowi na wewnętrzny ku zaufaniu sobie. Od najmłodszych lat radziłeś, radziłaś sobie.

Psychologiczna elastyczność

Być może nie podobają ci się te czy inne twoje reakcje, ale uwierz mi to wszystko jest sposobem radzenia sobie, właśnie teraz. Wszystkie twoje reakcje w tej chwili są twoją najlepszą odpowiedzią z aktualnie możliwych. Wszystko jest z tobą w najlepszym porządku, a to co właśnie się przejawia poprzez ból jest życiowym doświadczeniem, które spotyka wszystkich ludzi.

Psychologiczna elastyczność to termin używany przez III falę poznawczo behawioralną, będącą nowym podejściem, opartym na akceptacji i zaangażowaniu. Akceptacji czego… problemu? Nie. Słowo problem całkowicie wypacza sens tego co się przejawia przez smutek, żal, niepokój czy złość. Bogactwo informacji niesionych przez te emocje jest ogromne i dotyczy wszystkich ludzi. Nie można przejść przez życie bez bólu, ale można oddzielić ból od dodatkowego cierpienia.

Zamiast blokowania tego, zaprzeczania, walki i prób zmiany, czy łagodzenia środkami odurzającymi, które koniec końców wzmagają cierpienie i poczucie nieradzenia sobie, proponuję ci spotkanie z własnym życiem. Z początku może to wydawać się trudne wręcz niemożliwe i irracjonalne, i trudno się dziwić, po tak długim okresie walk i prób zmiany tego co niefortunnie nazywaliśmy “negatywnym” i chcieliśmy schować pod dywan. Przydatnym będzie odpowiedź na dwa pytania: “Co się właśnie pojawia, wyraża w moim życiu?” i “Jaki mam jest mój stosunek do tego?”.

Zatem zostaw dotychczasowy sposób na trudności w życiu, który nie przyniósł ci dobrych rezultatów i stań się w swoim życiu mistrzem jiujitsu, sztuki giętkości, unikania i łagodności. Nie będziesz co prawda stosować dźwigni, chwytów, ani rzutów, a jako narzędzia posłużą ci życzliwość i odpuszczanie.  Doświadczysz dzięki temu własnego życia w pełni tak jak się objawia i przestaniesz uporczywie twierdzić, że sobie nie radzisz. Jak prędko to nastąpi, zależy od ciebie i twojej gotowości do akceptacji.

“Nie radzę sobie….”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *